jej wpływem rzadko spotykaną bujnością i pięknością. To właśnie w jej cieniu zwykle dumała mama "o szarej godzinie" dopóki refleksy ulicznych latarń na suficie nie dały znać, że pora zapalać lampy, już w owych latach elektryczne. Dobrze, że nie byłem świadkiem owego rozstania, kiedy to, w dziesięć lat później, w obliczu przeprowadzki do mieszkania, w którym już nie było miejsca na jej rosłą ulubienicę, mama musiała się z ukochaną kencją rozejść na zawsze...<br> Innym jeszcze tytułem do ogrodniczej dumy były dla mamy oba balkony od ulicy Wiejskiej, zawieszone nad nią niczym wielkie kosze, pełne czerwonych pelargonii, które przez całe lato kraśniały