leciało, Jezu najsłodszy...<br>- Proszę się nie denerwować - rzekł niepewnie Rymsza - chyba trochę zasłabł.<br>- Panie nauczycielu, on po całych nocach badzia się, przeklę... co ja mówię?... sierota nieszczęsna... Deszcz pada, on mokrusieńki i do domu nie wraca, bij jego, zabij, on swoje... Na pewno rozchorował się, Matko Przenajświętsza - płakała pani Linsrumowa, obmacując z lękiem twarz i głowę Polka. - O, jaki rozpalony, głowa jak ogień, pewnie przestudził się, a tu nikogo w domu, mąż na łące, Jezu drogi, dziecko ty moje...<br>- Gdzie go przeniesiemy? - spytał cicho Rymsza.<br>- Do pokoju, Boże ty mój, proszę za mną. Pan Pluska z nauczycielem zanieśli chłopca do łóżka