Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Co u ciebie zrobiło się na liczku! Boże mój! Strach nawet patrzeć.

Oparzenie piekło mnie, ale mężnie znosiłem ból i powiedziałem tylko:

- Przewróciłem się w pokrzywy... A gdzie mama?

- Mama poszła do państwa Warżańskich. A wołata ciebie, wołała! Myślała, że jesteś na spacerze z panną Kazimierą...

Odetchnąłem z ulgą. Tekla obmyła mi twarz i ręce jakimś płynem, po którym od razu ból złagodniał. Panna Kazizniera zaprowadziła mnie do dziecinnego pokoju i czytała mi "Moje Pisemko". O wydarzeniu w ogrodzie nie było więcej mowy. ale podczas kolacji panna Kazimiera nie spuszczała ze mnie wzroku; pewnie bała się, że mogę ją zdradzić. Zachowałem
Co u ciebie zrobiło się na liczku! Boże mój! Strach nawet patrzeć.<br><br>Oparzenie piekło mnie, ale mężnie znosiłem ból i powiedziałem tylko:<br><br>- Przewróciłem się w pokrzywy... A gdzie mama?<br><br>- Mama poszła do państwa Warżańskich. A wołata ciebie, wołała! Myślała, że jesteś na spacerze z panną Kazimierą...<br><br>Odetchnąłem z ulgą. Tekla obmyła mi twarz i ręce jakimś płynem, po którym od razu ból złagodniał. Panna Kazizniera zaprowadziła mnie do dziecinnego pokoju i czytała mi "Moje Pisemko". O wydarzeniu w ogrodzie nie było więcej mowy. ale podczas kolacji panna Kazimiera nie spuszczała ze mnie wzroku; pewnie bała się, że mogę ją zdradzić. Zachowałem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego