Idę do domu, pytam. Czego chcesz, jem, śpię, chodzę do szkoły, nic więcej. Poszłam drugi raz, czego chcecie, on nic takiego nie zrobił. Niech pani z nim usiądzie i niech go pani sto razy zapyta. Marian się zaniepokoił, poszedł na milicję. Okazało się, że chłopcy spotykali się po lekcjach i obmyślali, jak wydostać się do Izraela. Ktoś jeździł do Warszawy i przywoził im z ambasady broszury. Milicja za nimi chodziła, kogoś już przesłuchiwali. Macherzy z klubu żydowskiego na Śródmiejskiej tak się przestraszyli, że gotowi byli posłać ich na szubienicę. Marian też się przeląkł i użył wszystkich swych znajomości, żeby jego syn