chwila w parku pojawią się ludzie, a jednak, gdy to się stało, było niespodziewane i straszne. Szli bezładnymi grupami, rozglądając się, jakby oczekiwali przeszkody. Powoli skupili się wokoło domu i tarasu. Twarze były na ogól nieznane, ale z tyłu dostrzegliśmy również szczorsowskich chłopów i kobiety. Nasza służba ukryła się. <br> Stanęliśmy oboje naprzeciw nich. Byłoby cicho i nawet godnie, ale naprzód wyrwał się jakiś pijany majster, czy parobek. Zataczając się zaczął wykrzykiwać sloganowe hasła rewolucyjne. Trzymał w ręku myśliwską strzelbę, prawdopodobnie zabraną z administracji i wycelował ją w Pola. Wiedziałam, że broń jest nie nabita, że w całym majątku nie ma już