pielęgniarka, ścieląca moje łóżko, kazała mi wstać. Początkowo udawałam, że nie rozumiem, a kiedy jej gestykulacja nie pozostawiała wątpliwości co do znaczenia słów, zaprotestowałam ruchem głowy. Widząc, że nie zdoła przełamać mojego uporu, odeszła i powróciła z lekarzem. Ten powtórzył jej słowa i gesty, a ponieważ nadal odmawiałam posłuszeństwa, odeszli oboje, żeby po kilkunastu minutach powrócić z obecnym przy mojej operacji lekarzem Polakiem.<br>Gestykulując tłumaczyli mu coś głośno, po czym wyszli, prawdopodobnie na jego prośbę. Zostaliśmy sami, on oparty o poręcz mojego łóżka, przyglądającymi się w milczeniu, ja - nachmurzona, zdecydowana nie posłuchać nakazu, który wydawał mi się niedorzeczny. Odezwał się wreszcie