Ciągle wołał Dawida do siebie, jak wówczas, kiedy listy krążyły. Który to już raz? I prosił:<br>- Chodź, poczytasz mi troszkę, uczony chłopczyku. Trząsł brodą, rozpościerał ręce, jakby go chciał schwytać, a druciane okulary zjeżdżały nisko z nosa i w oczach gromadziły się czyste, lekkie łzy.<br>- Nie chcę-mówił i patrzył obojętnie na spłukane deszczem lustro z pierwszego piętra wiszące wśród ruin. - Chodź, Dawidek, spodnie ci za to uszyję. Ładne, cajgowe.<br>- Na szelki czy na pasek? Na pasek, Jankiel, na pasek! - Niech będzie, grzeczny chłopczyku, a poczytasz troszkę list mojej Eli? Ostami raz proszę. - Jankiel sztywno sięgał po jego twarz zgrubiałymi rękami