Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Po drodze zobaczyliśmy jeszcze kobietę zabitą w dorożce; nogi jej wisiały w powietrzu, a z jednej podczas jazdy spadł walonek. Ludzie złorzeczyli carowi, krzyczeli: "Dałoj samodierżawie!" Jakiś robotnik wołał wygrażając pięścią: "Car nam wsypał, to i my jemu wsypiemy!"

Uczepiony ręki ojca, zziębnięty do szpiku kości i głody, rozglądałem się obojętnie dokoła. Na śniegu tu i ówdzie widniały ślady krwi. Ludzie przemykali się pod domanu. Przez plac, gdzie krzyżuje się pięć ulic, przejechał patrol. Przyśpieszyliśmy kroku.

Na Zabałkańskim Prospekcie weszliśmy do studenckiej stołówki, którą ojciec pamiętał jeszcze z czasów swoich studiów w Instytucie Technologicznym. Panowała tu wrzawa nie do opisania.

W
Po drodze zobaczyliśmy jeszcze kobietę zabitą w dorożce; nogi jej wisiały w powietrzu, a z jednej podczas jazdy spadł walonek. Ludzie złorzeczyli carowi, krzyczeli: "Dałoj samodierżawie!" Jakiś robotnik wołał wygrażając pięścią: "Car nam wsypał, to i my jemu wsypiemy!"<br><br>Uczepiony ręki ojca, zziębnięty do szpiku kości i głody, rozglądałem się obojętnie dokoła. Na śniegu tu i ówdzie widniały ślady krwi. Ludzie przemykali się pod domanu. Przez plac, gdzie krzyżuje się pięć ulic, przejechał patrol. Przyśpieszyliśmy kroku.<br><br>Na Zabałkańskim Prospekcie weszliśmy do studenckiej stołówki, którą ojciec pamiętał jeszcze z czasów swoich studiów w Instytucie Technologicznym. Panowała tu wrzawa nie do opisania.<br><br>W
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego