To dla Rosjan, dokładnie dla przybyszów z Kaliningradu, tego sierocego skrawka imperialnej matki, zjeżdżało pół miasta. Tylko u nich można było kupić malborasy za trzy zety, łesty za dwa pięćdziesiąt, chińskie kamele za dwa albo pół litra spirtu za dychę.<br>Zygmunt tuż przed halą targową spostrzegł Rubina. Nie był sam, obok Lew i Owiewka cierpliwie tłumaczyli coś napakowanemu facetowi w seledynowych dresach, z błyszczącym łańcuchem na szyi. Rubin, gdy tylko zauważył Zygmunta, powiedział coś do reszty i ci natychmiast umilkli.<br>- No cze! Kupujecie coś? Szukam fajek - zagadnął Zygmunt.<br>Milczenie. Poczuł na sobie nieprzyjemny, przewiercający wzrok Owiewki. Rubin nic, potarł jedynie spocone