Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
ma Zuckertort... Dwa pionki przewagi... No, tak... Czarne muszą się poddać... Genialne posunięcie...

Wuj postarzał się, wyłysiał, rudawy niegdyś wąsik pozieleniał, sztuczna szczęka opadała mu podczas mówienia i kłapała jak urwana zelówka.

Ojciec powiedział mi od razu na wstęgie:

- Idź do tego dziwaka... Jest okropnie drażliwy i co chwila się obraża... Wydaje mu się, że go wszyscy lekceważą.

Po rozegraniu partii szachów wuj zaczął się ubierać.

- Wyrosłeś, panie święty... Koń z ciebie się zrobił... Podobny jesteś bardziej do ojca niż do matki... Może to i lepiej... A ja, proszę ciebie, szczęśliwie żony nie mam, dzieci nie mam... Co zarobię - to moje
ma Zuckertort... Dwa pionki przewagi... No, tak... Czarne muszą się poddać... Genialne posunięcie...<br><br>Wuj postarzał się, wyłysiał, rudawy niegdyś wąsik pozieleniał, sztuczna szczęka opadała mu podczas mówienia i kłapała jak urwana zelówka.<br><br>Ojciec powiedział mi od razu na wstęgie:<br><br>- Idź do tego dziwaka... Jest okropnie drażliwy i co chwila się obraża... Wydaje mu się, że go wszyscy lekceważą.<br><br>Po rozegraniu partii szachów wuj zaczął się ubierać.<br><br>- Wyrosłeś, panie święty... Koń z ciebie się zrobił... Podobny jesteś bardziej do ojca niż do matki... Może to i lepiej... A ja, proszę ciebie, szczęśliwie żony nie mam, dzieci nie mam... Co zarobię - to moje
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego