na mnie fala rozczulenia. Patrzę na jej małe uszy, zgrabny nosek, z uśmiechem przypominam sobie, jak nasyłała na mnie przyjaciół i kolegów, żeby nakłaniali mnie do skonsumowania naszej znajomości. Niektórzy, nie wiedząc, że ich gra była prosta do rozszyfrowania, zachwalali Monikę jako fajny towar i z radością przyjmowali fakt, że ochoczo włączałem się w komplementowanie jej urody i podbijałem stawkę, ocierając się prawie o pornograficzne gawędziarstwo. Inni zachodzili mnie od strony psychologicznej i czynili zwierzenia, jak bardzo pragną Moni, a są odrzucani. Tak, pamiętam te dziwne, mętne rozmowy w klubowych barkach i w palarniach bibliotek. To była jakaś paranoja. To było