sadza z fajki, którą odruchowo ubija palcami.<br>- Ja wam przytrę rogów, Terey, do krwi przytrę - groził - ja jeszcze nie napisałem opinii, starczy, że przypnę protokół z naszego zebrania, co towarzysze mówili, a mają was bardziej na oku, niż sądzicie, jak z procy wylecicie z ministerstwa.<br>- Ja tam wcale nie mam ochoty zostać, mylne rozpoznanie - uciął wsparty niedbale o poręcz fotela.<br>- Zgniotę was, Terey - powiedział z lubością, mrużąc oczy - będziecie jeszcze piszczeć. Nie takich jak wy robiłem małymi.<br>- Na waszym miejscu byłbym ostrożniejszy, ambasadorze, po co zapowiadać... Spróbujcie - było mu wstyd, że szarżuje, tamten miał nad nim przewagę, mógł zaszkodzić, oskarżać, a