bzdura. <br>A ja się leczyłam, realizowałam dziesiątki recept, przyjmowałam serie zastrzyków, robiłam najróżniejsze badania, analizy. Z jakim skutkiem? Od jednej depresji do drugiej i kolejny model leczenia i następne <foreign lang="fr">rendez-vous</>. <br>A zawsze też było pod ręką lekarstwo na własny rachunek, na domowy użytek. Wyrób stanowczo już nie farmaceutyczny. Mowa oczywiście o winku, moim wiernym kompanie i wspólniku. Wino podrzędne, byle jakie, za to w ilościach przerażająco obfitych. <br>Porcyjka wina, które uspokaja, rozluźnia, dodaje odwagi, otuchy, niekiedy ułatwi płacz. Pewnie to znasz. Wspomaga towarzysko, skraca beznadziejnie puste wieczory, pozwala zasnąć i głęboko spać. Jest oczywiście i druga strona medalu, a tej