Typ tekstu: Książka
Autor: Czeszko Bohdan
Tytuł: Pokolenie
Rok wydania: 1974
Rok powstania: 1951
za swoją potrzebą i dostrzegł pomarańczowy blask wielkiego ognia. Biegł w poprzek placu zrywając po drodze gaśnice ze słupów. Uporał się z pożarem, zanim ktokolwiek wszczął alarm.
Syna dopadł za sztablem desek pod szopą, a pewno by go nie dogonił, gdyby Sylwkowi nie uwięzła noga w szparze pomiędzy balami.
Tam od razu zbił go. Chwycił dębowy obrzynek i zadawał ciosy, stękając jak drwal. Chłopak wyrwał się i wlazł na sztabel, stamtąd na dach szopy, a później rozchylił druty kolczaste. Zostawiając na nich strzępy ubrania i skóry, skoczył w dół na sąsiednią posesję. Nikt go już nigdy nie zobaczył. Mówiono, że wyjechał do
za swoją potrzebą i dostrzegł pomarańczowy blask wielkiego ognia. Biegł w poprzek placu zrywając po drodze gaśnice ze słupów. Uporał się z pożarem, zanim ktokolwiek wszczął alarm.<br>Syna dopadł za sztablem desek pod szopą, a pewno by go nie dogonił, gdyby Sylwkowi nie uwięzła noga w szparze pomiędzy balami.<br>Tam od razu zbił go. Chwycił dębowy obrzynek i zadawał ciosy, stękając jak drwal. Chłopak wyrwał się i wlazł na sztabel, stamtąd na dach szopy, a później rozchylił druty kolczaste. Zostawiając na nich strzępy ubrania i skóry, skoczył w dół na sąsiednią posesję. Nikt go już nigdy nie zobaczył. Mówiono, że wyjechał do
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego