doktorską. Ale oni, jak mówiłam, byli przede wszystkim zmartwieni, niepokoili się, co z tego wszystkiego wyniknie, dla mnie, dla gospodarstwa. To mnie otrzeźwiło. Postanowiłam wyjechać. No tak, właściwie uciekam przed miłością, choć tutaj raczej mówią, że dość mam życia na wsi.<br>Chciałabym powiedzieć pani jeszcze tylko jedną rzecz. Ze szkoły odchodzi dotychczasowa kierowniczka. Kilkunastu cenionych we wsi gospodarzy pojechało do Inspektoratu z prośbą, aby mnie powierzyć to stanowisko. Zawsze wiedziałam, że mam w tej wsi nie tylko wrogów. W najgorszych momentach spotykałam się z dowodami przyjaźni. Ktoś po cichu, żeby inni nie widzieli, przyniósł koszyk jabłek z najlepszej, jak zapewniał, jabłonki