Typ tekstu: Książka
Autor: Grochowiak Stanisław
Tytuł: Seans
Rok: 1997
się do Dunikowskiego? Nie, nie mam kluczy, a nie zostawię domu otwartego, więc tylko wypuszczam do ogrodu. Tylko tyle i aż tyle, bo z chwilą przekroczenia progu to był inny pies, wolny, a przynajmniej zwolniony z wszelkiego posłuszeństwa; mogłem gardło zedrzeć i nogi pogubić, a i tak uciekała, zamiast przyjść - oddalała się na bezpieczną odległość i, jakby drwiąc z mojej bezsilności, demonstracyjnie szarpała zębami bandaż.
- A żryj! A zrób se zakażenie! A zdechnij!
Świadom, jak komiczna jest moja wściekłość, co przecież nie polepsza nastroju, zostawiłem Czikitę w ogrodzie, ale okazało się, że to właśnie był sposób, bo za kwadrans usłyszałem skrobanie
się do Dunikowskiego? Nie, nie mam kluczy, a nie zostawię domu otwartego, więc tylko wypuszczam do ogrodu. Tylko tyle i aż tyle, bo z chwilą przekroczenia progu to był inny pies, wolny, a przynajmniej zwolniony z wszelkiego posłuszeństwa; mogłem gardło zedrzeć i nogi pogubić, a i tak uciekała, zamiast przyjść - oddalała się na bezpieczną odległość i, jakby drwiąc z mojej bezsilności, demonstracyjnie szarpała zębami bandaż.<br>- A żryj! A zrób se zakażenie! A zdechnij!<br>Świadom, jak komiczna jest moja wściekłość, co przecież nie polepsza nastroju, zostawiłem Czikitę w ogrodzie, ale okazało się, że to właśnie był sposób, bo za kwadrans usłyszałem skrobanie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego