się coś uda albo jest dracznie. Takie różne <br>chichi, chacha. Jasna Anielka, jest, jak jest, szafa gra, komoda tańczy. <br><br>Są głośni, pewni siebie i kiwający palcem w bucie <br>na cały świat. Im się nie udało? Jest nie tak, jak <br>miało być? Sami tu przyszli, sami powiedzieli swoim starym, <br>żeby ich oddali z domu! Skarżyć się? Kto? Kiedy? <br>Tylko smarkacze. I dziewczyny. <br>Smarkacze żalą się płaczem i czekaniem. Wieczornym <br>chwaleniem też. Mażą się o byle co. W soboty i niedziele <br>sterczą przy bramie, trzymają nosy w szparach ogrodzenia. <br>Wiszą w oknach. Wieczorem, kiedy nikt już nie przyjdzie, <br>w łóżkach, po ciemku, opowiadają