trzeba naiwności.<br>- Zaczynałeś życie od wesołego.<br>- Bo nienawidzę smutku. Jestem nim przeżarty niczym pijak wódką w kacu.<br>- Boże. Chorujemy na zapalenie nerwów. O niczym nie można rozmawiać, wszystko jest banalne, jałowe, wtórne.<br>- Chciałem ciebie pocałować.<br>- Czekam więc.<br>- Ach nie, nie tak! Wypuściłem ją nagle z objęć, odszedłem. Młyn huczał w oddali jak druty telefoniczne przed burzą.<br>- Chodź, wracajmy - powiedziała cicho. W drodze powrotnej rzekłem:<br>- Czyżbyśmy trochę zagrali?<br>- Chyba tak - cicho zgodziła się Jadwisia. Dopiero przed domem zatrzymał nas wrzask świerszczy. W górze, nad kościołem, objawiał się rozdęty księżyc. Pachniało maciejką jak zawsze, jak we śnie, jak w chwilach trwogi, jak w