udo się kończy. I cały czas paplała - już nie o mężu, co <q>"duży, ale malutki"</>, lecz o nim samym i o tym, co właśnie teraz rączką swą delikatną czyni przy jego spodniach i co robić mogliby obydwoje, gdyby tylko Jacek zechciał odprowadzić ją do domu. A Jacek już nawet przestał oddychać, bo z jednej strony musiał prowadzić ten cholerny samochód i jak najszybciej dojechać na ulicę X., a z drugiej strony chciało mu się zamknąć oczy i wyszeptać: <q>"chwilo, trwaj wiecznie!"</><br><br><tit>Naga prawda</><br><br>Oszczędzając Czytelnikom nużących być może opisów szczegółów, towarzyszących dalszej jeździe na ulicę X., powiem tylko tyle, że dojechali