ta płacze. W oknie parteru pan Puciałło ciągle trwa jeszcze z twarzą ukrytą w dłoniach. Odejmuje je naraz, wzdycha i wyciąga z wewnętrznej kieszeni portfel. Bierze zeń kartkę złożoną we dwoje, czyta ją bardzo długo, choć niewiele słów może się na niej zmieścić. Potem znowu patrzy na pochyłe pola, które oddzielają Górne Młyny od Dolnych, potem znowu czyta list, potem zasiada do biurka, chce coś pisać, jednak wstaje, zaczyna iść pomiędzy ścianami ciasnego pokoju, gdzieś daleko, dokąd go przywołuje ktoś, gdzie powinien być jak najprędzej. Polek przejęty jest strachem wobec tych spraw nieznanych, dlatego zapomina na długo, po co tu przybiegł