szczęście w porę się rozmyślił, ale odruchowo przyhamowałem. Pedał zesztywniał mi pod stopą i nagle oklapł. <br><br>Nie miałem hamulców.<br>Porsche pruł ponad dwieście, barierka rampy była tuż- -tuż. Brakowało miejsca, żeby skręcić i zmienić pas. Szarpnąłem jednak kierownicą. Lepiej rozbić się na ziemi, niż spadać z dziesięciu metrów. Z trzaskiem odgiął się i odfrunął lewy przedni błotnik, uderzenie o barierkę na chwilę wyrwało mi kierownicę z rąk, jakaś duża część, chyba ze zderzaka, rąbnęła w dach auta, przelatując tuż nad moją głową. Nos samochodu ominął jednak rampę, nie wiedziałem jakim cudem, ale byłem znów na Wisłostradzie. <br>Teraz tona pogiętego metalu ze