Typ tekstu: Prasa
Tytuł: CKM
Nr: 5
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2000
białasów. Tak zostało od czasów kolonializmu. Mimo eskorty marines omijamy tłum szerokim łukiem. Wracamy na łódź. Robi się chłodno. Załoga - w stanie pogotowia. Nie wiadomo, czy ktoś nie przyładuje nam granatem. Atmosfera oczekiwania. W powietrzu czuć bryzę. Siadamy z Danem w sterówce. Możemy odetchnąć. Błogą ciszę przerywa huk strzałów i odgłos dartej blachy. A jednak, kurwa, a jednak! Ktoś do nas strzela! Dan i ja podamy plackiem. Skąd te strzały? Czołgamy się w kierunku w kierunku opancerzonego mostka. Proszę bardzo. Załoga, jakby nic, spokojnie wcina kanapki. Żarciki, dowcipaski, śmiech.
- Golnij se koleś i wyluzuj się - filipiński marynarz podaje mi kubek rumu
białasów. Tak zostało od czasów kolonializmu. Mimo eskorty marines omijamy tłum szerokim łukiem. Wracamy na łódź. Robi się chłodno. Załoga - w stanie pogotowia. Nie wiadomo, czy ktoś nie przyładuje nam granatem. Atmosfera oczekiwania. W powietrzu czuć bryzę. Siadamy z Danem w sterówce. Możemy odetchnąć. Błogą ciszę przerywa huk strzałów i odgłos dartej blachy. A jednak, kurwa, a jednak! Ktoś do nas strzela! Dan i ja podamy plackiem. Skąd te strzały? Czołgamy się w kierunku w kierunku opancerzonego mostka. Proszę bardzo. Załoga, jakby nic, spokojnie wcina kanapki. Żarciki, dowcipaski, śmiech.<br>- Golnij se koleś i wyluzuj się - filipiński marynarz podaje mi kubek rumu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego