pagórków, porośniętych srebrzystą trawą, nie słychać było żadnego dźwięku. Ani kroków idącej, ani jej przyśpieszonego oddechu, ani śpiewu przelatujących nad jej głową ptaków. Hiacynta wiedziała, że w Smoczym Królestwie jest jeszcze jedna niezwykła dolina - Bezbarwna Dolina - wszystko, co znajdywało się w jej obszarze, traciło kolor.<br>Gdy do uszu Koloraczki dotarły odgłosy jej kroków i chrzęszczenie sznurów korali, zdobiących szyję, zrozumiała, że dotarła na Płaskowyż. Usiadła nad brzegiem rzeki i wtem, na tle ciemniejącego nieba ujrzała nadlatującą postać. Obok niej wylądował szmaragdowy smok. Miał purpurowy grzebień i błoniaste, oliwkowego koloru skrzydła.<br>- Hiacynto! - wykrzyknął ze zdumieniem. - Co cię tu sprowadza?<br>Uśmiechnęła się niewesoło