zwartym, nieco tylko chwiejnym pochodzie wyrosłe <br>raptem wokoło drzewa. I głos, głos Siwego. Dokąd, <br>halo? Szum w uszach, blaszane dźwięki. Głos. Że <br>Adam, nie Kulesza, oszalałeś, wstawaj, śpisz na słońcu, <br>czterdzieści stopni w cieniu, idiota, ugotowany jak rak, to <br>nie Siwy, to Gruba, nie chce Grubej. Porażenia dostał, Jezus, <br>Maria, odkąd to Pinokio łamie drugie przykazanie?...<br>Otworzył oczy.<br>Głosy, Siwy i wszyscy, cały Dom z Zakolejowej, zniknęli.<br>Leżał na piasku, miał go pełno we włosach, na <br>policzku i zdrętwiałej jak w nocy lewej ręce. W zaciśniętej <br>prawej dłoni trzymał nóż. Nie tamten swój - już <br>swój, ukradziony przed Grubą - ale harcerską <br>finkę