Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
na szafie zostało kilkanaście butelek nie dopitego piwa. Matka kazała sprowadzić stróża Klima.

- Jeśli lubicie piwo, możecie sobie zabrać... Pan Grabar zostawił.

Klim podziękował i razem z Aniutą zaniósł butelki do swojej stróżówki. Na bramie naszego domu znowu ukazało się ogłoszenie o pokoju do wynajęcia. Kobietom, oficerom i studentom matka odmawiała. Nie chciała mieć również lokatora z psem. Wreszcie zjawił się jakiś Niemiec i zostawił zadatek, ale więcej się nie pokazał.

Do końca miesiąca pokój stał pusty.

Wracając pewnego dnia ze szkoły natknąłem się na Klima, który omiatał śnieg przed podjazdem.

- Dzień dobry, Klim.

- Dzień dobry.

- Dużo śniegu dziś nawaliło.

- Dużo
na szafie zostało kilkanaście butelek nie dopitego piwa. Matka kazała sprowadzić stróża Klima.<br><br>- Jeśli lubicie piwo, możecie sobie zabrać... Pan Grabar zostawił.<br><br>Klim podziękował i razem z Aniutą zaniósł butelki do swojej stróżówki. Na bramie naszego domu znowu ukazało się ogłoszenie o pokoju do wynajęcia. Kobietom, oficerom i studentom matka odmawiała. Nie chciała mieć również lokatora z psem. Wreszcie zjawił się jakiś Niemiec i zostawił zadatek, ale więcej się nie pokazał.<br><br>Do końca miesiąca pokój stał pusty.<br><br>Wracając pewnego dnia ze szkoły natknąłem się na Klima, który omiatał śnieg przed podjazdem.<br><br>- Dzień dobry, Klim.<br><br>- Dzień dobry.<br><br>- Dużo śniegu dziś nawaliło.<br><br>- Dużo
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego