w wieczność,<br>Pogardzając tymi, co już umarli,<br> Tylko księżyc zapada w nów,<br> Pragnąc zmartwychwstać znów,<br>A myśmy się temu nie oparli.<br><br> Chodźmy ludzkim zwyczajem,<br> Nawołując się wzajem,<br>Nieśmy chleb zaklęty w to, co się marzy,<br> Nieśmy białą, wilgotną sól<br> Z kwiatów zmyślonych pól.<br>I uśmiech naszej zmyślonej twarzy.<br><br> Chodźmy w odmęt ten boży,<br> Gdzie nas Bóg może stworzy,<br>Chodźmy tam, gdzie nas ozioną mleczne rozstaje,<br> A może Bóg wcieli i w nas<br> Ludzką przestrzeń i czas,<br>Z których się tak łatwo zmartwychwstaje.</><br><br><br><br><div sex="m"><tit>OCKNIENIE</><br>Dlaczegoście z naszych oczu noc wiekuistą zdarli?<br>Myśmy byli jak uśpiona krynica<br>Pod całunem księżyca,<br>A teraz jesteśmy