stały się nieodkupionym grzechem pierworodnym mudżahedinów, za który świętych wojowników i ich rewolucję czekało potępienie.<br>Hekmatiar, przeklinany przez wszystkich pozostałych przywódców mudżahedinów, nie zważał już na nic. Śniąc o władzy, obrał drogę, która miała do niej prowadzić. Obrońcy starego porządku odrzucali go jako parweniusza, bojownicy o nowy - jako żądnego władzy odmieńca. Godząc się z nimi, nie zyskiwał absolutnie nic. Wydając wojnę wszystkim, wszystko miał do zyskania. Niczym straceniec pogrążał się w kolejnych zdradach, intrygach, łajdactwach, jakby chciał się zatracić w bezbrzeżnym złu. Wyzbył się więc wątpliwości i skrupułów. Wrogów - a był nim każdy, kto stawał mu na drodze, kto nie chciał