naszych domach jesienią. Jeśli nie on, to w każdym razie ktoś z rodziny programów <foreign lang="eng">reality show</>, w których prawdziwego realizmu jest nie więcej niż trucizny w zapałce. Jeśli ktoś uważa, że intelektualna głębia programu sięga mu kostek, nie powinien się w niej zanurzać. Nikt nikogo nie zmuszał do telewizyjnej kuracji <orig>odmóżdżającej</>, tak samo jak nikt uczestników programu siłą w <name type="place">Sękocinie</> nie trzymał. I tym się różni świat <name type="person">Orwella</> od świata wykreowanego w telewizyjnym studiu. Z widowni telewizyjnej wyłoniło się już niemałe grono sympatyków telewizyjnych rodzin żyjących problemami wymyślonymi przez scenarzystów. Wielki Brat pomógł tylko zrobić krok w stronę urealnienia kolejnej fikcji