zwierzaki, które turyści przywożą "na wczasy" i zostawiają. Ani te, którymi ktoś pobawi się przez kilka dni czy tygodni, a gdy szczeniak podrośnie i zaczyna być kłopotliwy - brutalnie wyrzuca go na bruk. Podobnie nie interesuje owych panów brak jakiegokolwiek punktu, w którym takie zabłąkane, zagubione zwierzę można by przechować - zanim odnajdzie właściciela. No, cóż... Ich przecież nie dotyczą interwencje, niekiedy w nocy, gdy ktoś jeden znajdzie psa, drugi szuka go, trzeciego pogryzie...<br>A może to jest metoda? Może niech każdy, kto spotka się z bezdomnym zwierzęciem, dzwoni nie do Straży Miejskiej (która odsyła petenta do TonZ), ale niech go po prostu