słychu o raju, jaki sobie powszechnie obiecywano.<br>- Zaraz, zaraz... - protestują ci, którzy są kontenci z tego, co jest. - Czyżbyśmy nie wyszli z dodekafonicznego piekła?<br>- Z jakiego piekła? - oburzają się malkontenci, czyli ci, którzy byli kontenci z tego, co było. - Biednie było, ale każdy miał po trochu.<br>- Kto miał, ten miał - odparowują tamci. - Dodekafoniści mieli wszystko: darmowe bilety do opery i filharmonii, talony na fortepiany, dobrze zaopatrzone własne sklepy muzyczne, rządowe kliniki muzyko-terapeutyczne. Szary obywatel musiał w kilometrowej kolejce odstać, by dostać wejściówkę na koncert, w sklepie mógł kupić najwyżej gwizdek lub kastaniety, a teraz, proszę, w sklepach - instrumentów zatrzęsienie: aerofonów