Krajobraz księżycowy: domy albo zupełnie zrujnowane, albo ostro poprute kulami, niemal we wszystkich oknach folia zamiast szyb. Ludzie stoją przed hydrantem w długiej kolejce po wodę. Podobno nie jest tu zbyt bezpiecznie, więc przenosimy się do Sokolovici, w trójkącie między Hrasnicą, Ilidżą a lotniskiem. Mały placyk, między magazynami Merhametu (muzułmańskiego odpowiednika "Caritasu", dla którego wieziemy nasz ładunek), budynkiem jakiegoś lokalnego dowództwa wojskowego, Czerwonym Krzyżem i ciągiem sklepów, w których najłatwiej kupić wódkę i papierosy. Mimo śladów walk, okoliczne domy wyglądają nowocześnie i przypominają o okresie prosperity, jaką okolica ta przeżyła przed dziesięciu laty, podczas Olimpiady. Natychmiast po przyjeździe otaczają nas dzieci