twarzy błyszczącej od wypoconego alkoholu jak odlew z brązu, przyglądał się Terey z rosnącą niechęcią. Radża rozchylił ciemne wargi i dyszał dławiony obcisłym mundurem rotmistrza lansjerów gwardii prezydenckiej. Istvana dotknęły słowa o Grace. Zmrużył powieki, zerknął przez uniesiony kieliszek i twarz radży, rozdęta jak w krzywym zwierciadle, wydała mu się odrażająca. Łyknął koniaku, pijąc właściwie przeciw niemu. Jednak radża inaczej gest pojął.<br>- Dasz się lubić - klepnął Tereya w kolano - umiesz przyjaźnie milczeć. Rzadka zaleta u komunisty, bo wy stale musicie pouczać, jakbyście nie trawili waszej wiedzy, czego się sami dowiecie, zaraz zwracacie bezwstydnie. No, nie gniewaj się, że tak mówię...<br>Teraz