sam nie wie, dlaczego to zrobił; odliczając <br>cztery złote powiedział więcej, niż było potrzeba:<br>- To dla psa. Taki jeden... Chcę, żeby <br>poszedł ze mną.<br>Nie drgnęła.<br>Zły był, że się odezwał, ale wbrew tej złości <br>uzupełnił:<br>- Lubię psy. Pani też?<br>Ptasia głowa poruszyła się chybotliwie, brązowa powieka <br>poszła w górę, odsłaniając białko pokryte <br>zastygłym nalotem.<br>- Nie... ty głupi.<br>Głos był skrzekliwy, schrypnięty. Wydobył się <br>jakby z głębokiej studni; wargi rozchyliły nieco i zaraz <br>zacisnęły. Adam postał chwilę i wyszedł bez <br>słowa. Borsuczka była nieżywa, to pewne. Nieważne, <br>że mogła mówić, wyciągała ręce po złotówki, wyjmowała <br>z kosza obwarzanki. Należała do umarłych