rozkładające się trupy budynków, między którymi snuć się będą jakieś zszarzałe ludzkie postacie. Pasące się na resztkach sadu i ogrodu, stado owiec będzie najbrudniejszym, jakie kiedykolwiek zdarzyło mi się w życiu oglądać. Tamten Miedzyń mojego dzieciństwa zniknął z powierzchni ziemi - niepotrzebna już dekoracja, rozebrana, a właściwie zniszczona po odegraniu kolejnej odsłony sztuczki, którą opisuję. Zapamiętały w szczęściu mojego powrotu do Warszawy i zapatrzony w to, co mnie w niej czeka, nie dopuszczałem do siebie nie tylko smutku krajobrazu, ale i nastroju ojca i macochy, którym też daleko było do pogody. Dla ojca Miedzyń był sporą porażką życiową, a przecież nie zdawał