Typ tekstu: Książka
Autor: Grynberg Henryk
Tytuł: Drohobycz, Drohobycz
Rok: 1997
z zakupami, pukaliśmy do domów. Przepędzali nas, szczuli psami, przeklinali, ale czasem dawali marchewkę, ogórek, kartofel - albo sprzedawali. Pytali, czy mamy pieniądze i złoto. Wyniosłam mamy pierścionek z małym rubinkiem. Dwie panie wychodziły ze sklepu. Ładnie ubrane, uszminkowane. Jedna niosła siatkę, w której złocił się bochenek chleba. Niech mi pani odstąpi trochę chleba, poprosiłam. Spojrzały zdziwione i nie odpowiedziały. Ja zapłacę. Pokaż, powiedziała pani. Wyjęłam pierścionek. A czy aby na pewno złoty? Na pewno. Próbowała go wcisnąć na palec, ale nie wchodził. Mogę ci dać jajko. To wszystko? Może choć kawałek chleba? Dwa jajka, najwyżej.

Zbliżałam się już do podkopu, gdy
z zakupami, pukaliśmy do domów. Przepędzali nas, szczuli psami, przeklinali, ale czasem dawali marchewkę, ogórek, kartofel - albo sprzedawali. Pytali, czy mamy pieniądze i złoto. Wyniosłam mamy pierścionek z małym rubinkiem. Dwie panie wychodziły ze sklepu. Ładnie ubrane, uszminkowane. Jedna niosła siatkę, w której złocił się bochenek chleba. Niech mi pani odstąpi trochę chleba, poprosiłam. Spojrzały zdziwione i nie odpowiedziały. Ja zapłacę. Pokaż, powiedziała pani. Wyjęłam pierścionek. A czy aby na pewno złoty? Na pewno. Próbowała go wcisnąć na palec, ale nie wchodził. Mogę ci dać jajko. To wszystko? Może choć kawałek chleba? Dwa jajka, najwyżej.<br><br>Zbliżałam się już do podkopu, gdy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego