Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
wzroku mężczyzny, że nie czuje, jak różowym nożem rozpruwa napięte więzy, żeby wyzwolić macierzyńskość obfitą, co mu oczy i usta przywali i nasyci, aż po zęby szczękające w kazirodczej gorączce.
A tu drzwi wejściowe słychać, zamknięte z energią. I Gerta się wyprostuje.
- Ksiądz proboszcz przyjechał. Zaraz podam obiad. Jeszcze nie odstawiała dzbanka, a tu:
- Niech będzie pochwalony... Ja też chętnie się napiję. Panie docencie, proszę... do mnie. Frau Gerta, czegoś raczej... na lepsze samopoczucie! - I śmieje się. - Siadł i Hansowi wskaże fotel.
Ledwie usiedli, wróciła Gerta z karafką i kieliszkami. Proboszcz podekscytowany, nawet jakby ubawiony, ale czym?
- Tak, tak, drogi docencie
wzroku mężczyzny, że nie czuje, jak różowym nożem rozpruwa napięte więzy, żeby wyzwolić macierzyńskość obfitą, co mu oczy i usta przywali i nasyci, aż po zęby szczękające w kazirodczej gorączce. <br>A tu drzwi wejściowe słychać, zamknięte z energią. I Gerta się wyprostuje. <br>- Ksiądz proboszcz przyjechał. Zaraz podam obiad. Jeszcze nie odstawiała dzbanka, a tu: <br>- Niech będzie pochwalony... Ja też chętnie się napiję. Panie docencie, proszę... do mnie. Frau Gerta, czegoś raczej... na lepsze samopoczucie! - I śmieje się. - Siadł i Hansowi wskaże fotel. <br>Ledwie usiedli, wróciła Gerta z karafką i kieliszkami. Proboszcz podekscytowany, nawet jakby ubawiony, ale czym? <br>- Tak, tak, drogi docencie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego