Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
pan mówiłeś o życzliwości, więc jakby się dało, to chętnie rzeczami zapłacę, potem dołożę jeszcze. Pasuje? To jest moje ostatnie słowo.

Oczy Hrehora zrobiły się niebieściutkie niczym farbka, niczym niebo pocztówkowe z Włoch. Zgłupiał, nie wiedział, co robić. Wpychał tę swoją czapkę pod pachę jeszcze głębiej, stękał.
- Dlaczego? Nie wolno odtrącać pomocnej ręki - wydusił na przydechu.
- Nie mogę - Jassmont chciał powiedzieć: non possum, nadać temu znamię ostateczności, ale uznał, że to byłoby pretensjonalne, i co ważniejsze, do kogo te słowa!
Róża pilnie obserwowała obu mężczyzn. Pomiędzy dubeltowymi oknami, na przyrudziałej wacie, szyszki jodłowe i modrzewiowe, woń stęchłego drewna szła, cień pod
pan mówiłeś o życzliwości, więc jakby się dało, to chętnie rzeczami zapłacę, potem dołożę jeszcze. Pasuje? To jest moje ostatnie słowo. <br><br>Oczy Hrehora zrobiły się niebieściutkie niczym farbka, niczym niebo pocztówkowe z Włoch. Zgłupiał, nie wiedział, co robić. Wpychał tę swoją czapkę pod pachę jeszcze głębiej, stękał.<br>- Dlaczego? Nie wolno odtrącać pomocnej ręki - wydusił na przydechu.<br>- Nie mogę - Jassmont chciał powiedzieć: non possum, nadać temu znamię ostateczności, ale uznał, że to byłoby pretensjonalne, i co ważniejsze, do kogo te słowa! <br>Róża pilnie obserwowała obu mężczyzn. Pomiędzy dubeltowymi oknami, na przyrudziałej wacie, szyszki jodłowe i modrzewiowe, woń stęchłego drewna szła, cień pod
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego