ja zbiegam po schodach z trzeciego piętra i patrzę, jak wsiadają do zamówionej taksówki, a gdy samochód rusza, mama odwraca się, uśmiecha do mnie i unosi rękę na pożegnanie,<br>i budzę się nad ranem, gdy wracają, zmęczeni, ale szczęśliwi, i słyszę, jak tata szepcze, by nas nie obudzić:<br>- Te twoje odważne dekolty, Dzideczko, przejdą do historii warszawskich balów...<br>a choć nie mogę tego widzieć, wiem, że tata pochyla się i całuje ten z przodu i ten z tyłu, a moja piękna mam śmieje się, uradowana, i wspina się na palce, by powiedzieć naszemu wspaniałemu tacie wprost w ucho:<br>- Panie nie mogły