Wieczorem na bankietach okazywali się zupełnie innymi ludźmi, którzy, nie mówiąc tego wprost, dawali do zrozumienia, że pozwolono im przyjechać do Polski pod warunkiem, że wypełnią zadania, jakie im zlecono.<br>W latach pięćdziesiątych ukazało się kilkanaście książek, które mniej więcej odpowiadały poziomowi literatury radzieckiej. Bohaterami byli oczywiście robotnicy, ludzie szlachetni, odważni i pragnący nade wszystko dobra narodu i socjalizmu. Autorzy opisywali ciężką i żmudną pracę, której przeszkadzali wrogowie: kułacy, sklepikarze, byli ziemianie, wtyczki zachodniego imperializmu. Były to tak zwane produkcyjniaki, chętnie przyjmowane przez wydawców. Ktoś nazwał je podręcznikami do kampanii buraczanej, ziemniaczanej i prymitywnej racjonalizacji. Dziś niektórzy koledzy wstydzą się tych