szepnąłem z wiarą i nadzieją, i z najgłębszym przekonaniem, i miłością:<br>- O Mario, matko, która jesteś na ziemi i w niebie...<br>i wiedziałem, że ona - moja piękna mama - tam, gdzie jest, ten głos usłyszy, że odpowie na wołanie, bo wołałem i wołałem, i nie przestawałem wołać, ona zaś, świadoma tego, odwiedzała mnie we śnie wprawdzie rzadko, ale jeśli się już zjawiała - to chwalebnie przemieniona, uświęcona i tam, i tutaj moją nieustającą miłością.<br><tit>Święta chinina</><br>Od tego mrozu krzepła we mnie i kruszyła się siła, moc truchlała, chłód ogarniał mnie ze wszystkich stron, jakbym szedł wykutym w lodzie korytarzem, ciało poddawało się