nieprzyjemnie. Kobiety bezszelestnie stąpały po wilgotnej ziemi. Gdy w pewnej chwili Alina obejrzała się na matkę, spostrzegła dopiero, że obie, bo i ona sama, stąpają na palcach. Rozgniewana na siebie, powiedziała coś głośno i przestraszyła się tak bardzo swego głosu, że aż przystanęła. Miała już włożyć klucz do drzwi, gdy ogarnął ją lęk, jak przed otwarciem groźnej klatki.<br>"Przecież mogą być" - przemknęło przez głowę. "Za późno na domysły, nie strasz matki" - gromiła się w myślach i swobodnie, z trzaskiem przekręciła klucz w zamku. Szybko szukała kontaktu. Światło. Na wieszaku pozostawiony płaszcz Jerzego, jak wisielec. Drzwi skrzypią nieprzyjemnie. Odezwała się do matki