Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
by opróżniły się groby, i wskazywałem palcem, i mówiłem dobitnie:
- Niech ożyje!
i zaroiło się wokół mnie tak jak wówczas, gdy australijskie dziewczyny w cudowny sposób mnożyły się na moich oczach: i było ich dwie, potem cztery, później szesnaście, i ubywało umarłych,
i pomyślałem:
"Tu, na szczęście, nie sięga kosmaty ogon syberyjskiego czarta!"
Złodziej z Bagdadu
Lekki powiew od morza przenikał chłodem, słońce dawno już zaszło, a ja stałem przy burcie i wpatrywałem się w gęstą czerń wody, rozbielanej przy dziobie statku smugami mlecznej piany, i myślałem o Conradzie, o jego dzieciństwie, o zesłaniu do Wołogdy, a więc bliżej granic Polski
by opróżniły się groby, i wskazywałem palcem, i mówiłem dobitnie:<br>- Niech ożyje!<br>i zaroiło się wokół mnie tak jak wówczas, gdy australijskie dziewczyny w cudowny sposób mnożyły się na moich oczach: i było ich dwie, potem cztery, później szesnaście, i ubywało umarłych,<br>i pomyślałem:<br>"Tu, na szczęście, nie sięga kosmaty ogon syberyjskiego czarta!"<br>Złodziej z Bagdadu<br>Lekki powiew od morza przenikał chłodem, słońce dawno już zaszło, a ja stałem przy burcie i wpatrywałem się w gęstą czerń wody, rozbielanej przy dziobie statku smugami mlecznej piany, i myślałem o Conradzie, o jego dzieciństwie, o zesłaniu do Wołogdy, a więc bliżej granic Polski
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego