w moich oczach. Dziekan miał dar przekonywania. Siedziałem jak na cenzurowanym. Dziekan wiedział, że mnie złamał. Podsunął w moją stronę tę nieszczęsną pracę magisterską, której samo pisanie zabrało mnie i Basi tyle nieprzespanych nocy, stukania i na przemian uciszania wrzeszczącego dziecka, niepokojonego atmosferą nocnej pracy w domu.<br>Dziekan przemówił spokojnym ojcowskim głosem:<br>- Nie muszę pana zapewniać, że zrobię wszystko, żeby nie wszczęto postępowania dyscyplinarnego za próbę wprowadzenia w błąd komisji egzaminacyjnej, choć nie potrzebuję panu mówić, że są osoby, które zdecydowanie się tego domagają. Wiele wysiłku kosztowało mnie ich uspokojenie.<br>Podsunął jeszcze bliżej pracę, prawie mi pod nos, dając do zrozumienia