proszków. Ona też skierowała Miszkę wreszcie do szpitala. Odjeżdżał uszczęśliwiony, a felczerce z wdzięczności, bo nic innego nie miał, chciał ofiarować dziesięć rubli, których nie przyjęła. Była to delikatna dziewczyna, krucha i wątłej budowy, garbiła się dźwigając dużą felczerską torbę. Pochodziła z Semipałatyńska, a wysłano ją na praktykę do kustanajskiego okręgu. Miała dźwięczny głos i była bardzo poważna, jakby się obawiała lekceważenia ze względu na swój młody wiek. Tymczasem wszyscy ją polubili. Posiadała jedną cechę, której był pozbawiony zgorzkniały felczer, troskliwość, rzecz w trudnych czasach niezwykłą. Kiedy przyjeżdżała pod koniec tygodnia, cisnęli się do niej nawet tacy, których nic nie bolało