po pauzie dało się słyszeć na ganku szuranie, postękiwanie i tupanie. Ktoś strzepywał śnieg z butów. W kożuszku, przygięty, twarz mongolska. W niej szare, drapieżne, jakby przykurzone oczy, których się w tłumie nie zauważa. Ale które dopadną, nawet we śnie. I to będzie z pewnością bardzo zły sen. To Hrehor, okropny typ, złodziejaszek, wnykarz, bimbrownik, jako wyrostek wiejski pastuch, niektórzy utrzymywali, że syn rosyjskiego sprawnika. Co pewne, z matki handlującej obwarzankami pod kościołem. W młodości komunizował, w jakiejś przybudówce kompartii, doszedł niby do funkcji, ale całym funkiem nie był. Przesiedział się na Świętym Krzyżu, za sprawki kryminalne. Przed samą wojną się