robiło. Malinowską Skałę wbiłam sobie do głowy na mur. Oczyma duszy widziałam każdy jej kawałek, każde miejsce, zarówno spośród tych, które znałam, jak i spośród tych, o których tylko słyszałam. Wyobraźnię na szczęście mam i jak na dłoni pojawiały się przede mną kolejno: płaski kamień na łagodnym zboczu, stanowiący właz, olbrzymie, ociekające wodą głazy pionowego komina, ciasne wejścia do bocznych korytarzy, dolny korytarz, czarny i nieskończenie długi, podziemne jezioro... Na samym dnie nie byłam, jeziora w naturze nigdy nie widziałam, ale tam właśnie wymyśliłam sobie miejsce ukrycia skrzynek z diamentami i złotem. Pasowało to do siebie o tyle, że skrzynek z