W tym, przyznajmy, dość abstrakcyjnym dowcipie kryje się lapidarna charakterystyka omawianego masywu - niby łatwo, a kark można skręcić.<br>Opowiadał mi kiedyś Andrzej Mateja - świetny narciarz, biegacz, olimpijczyk, a później zawodowy ratownik - o swej przygodzie. Wybrał się jesienią wysoko na Czerwone Wierchy, aby na zmrożonej trawie "psiarce" potrenować na biegówkach. Ubrany był w dres treningowy, na nogach miał narciarskie buty biegowe, w jednej ręce narty, w drugiej kijki. Rejon znał dosłownie na wylot, w młodości pasał tu bowiem