przyszłego inżyniera, tak nie wypada... <br>Jakiś czas potem spotkałem ludzi, którzy zajmowali się dziećmi, dziećmi potrzebującymi pomocy, dziećmi z rodzin alkoholowych i narkomańskich. Zapytałem czy mogę spróbować takiej pracy. Zgodzili się. Początkowo, gdy przychodziłem do świetlicy dzieci sprawdzały mnie na różne sposoby - często słyszałem pod swoim adresem przezwiska, nierzadko były one bardzo złośliwe. Wprawdzie wiedziałem, że robią to tylko po to, aby mnie wypróbować - wiedziałem też, że muszę z tym sobie jakoś poradzić. Było mi bardzo ciężko, bo nic przecież nie umiałem. Walczyłem ze sobą, bo odbierałem to jakby ktoś mną pomiatał. <br>Kiedy minęło pół roku zacząłem zauważać pewne zmiany. Niezależnie od