kiedyś, po długim wygnaniu, powitać<br>w uniesieniu rodzinne pola, ubogą strzechę mojej chaty<br>ukrytą wśród kłosów, które były moim królestwem. Żołdak<br>nieludzki dzierżyć będzie tę żyzną rolę! Barbarzyńca<br>zbierze plon! Dla niego obsiałem moje ziemie! Idź teraz<br>szczepić twoje grusze, o Meliboeusie, idź podcinać winnice!<br>Idźcie kozy, idź moja trzodo ongi szczęśliwa. Spoczywając<br>pod zielonym sklepieniem nie będę was - zawieszonych na<br>zboczu porosłym krzewami róży - gonił oczami. Odtąd już<br>koniec pieśniom.<br><br> Titirus: - Możesz tu przecie spędzić jedną noc na zielonym<br>listowiu. Pod dostatkiem mam owoców dojrzałych,<br>kasztanów i mleka."<br><br> Dziękuję ci, gościnny Titirusie.<br> Dziękuję Ci, uprzejmy Francesco, za Twój list.</><br><div><tit>IV