pęcznieje, rośnie. Wąsy wydłużają mu się, wydłużają. Chitynowy pancerz rozdyma się, potem powoli rozchyla i pęka. Ale spod niego wyłaniają się nowe skrzydła. Jeszcze ciemniejsze, jeszcze bardziej błyszczące, jeszcze większe. Oślizgłe i skulone. Kap, kap, kap - ociekają obrzydliwą białawą cieczą, która natychmiast wyparowuje. Czajnik gwiżdże. Wzbija się do lotu, ale opada ciężko na ziemię. Nie ma skrzydeł. Stąd nie ma wyjścia.<br>Obiecują, a potem odchodzą. A umierania wciąż nie ma - jedynej drogi ocalenia. Tam, na dnie, nie będzie skrzydlatych strażników, nie będzie bólu. Jakubie, dlaczego mówisz, że to jest złe?<br>Kobiety są tak nieczułe. Czy ty nie masz serca, Siostro? Chcesz